
„Kraina mleka i miodu” C Pam Zhang
Oda do przyjemności (tych na wyciagnięcie ręki i tych nieuświadomionych; tych prostych i tych niemoralnych) oraz wiwisekcja świata po apokalipsie.
Smog przykrył świat, kolejne gatunki roślin i zwierząt wymierają, gospodarki plajtują. Ludzkość chwieje się na granicy upadku. Tymczasem wysoko we włoskich Alpach powstaje wizja odrodzonego świata, kraina mleka i miodu.
Młoda szefowa kuchni przyjmuje propozycję tajemniczego miliardera. Skuszona obietnicami czystego nieba i obfitości składników przystaje na grę, której zasad nie rozumie. Starając się sprostać wymaganiom surowego pryncypała i jego genialnej córki Aidy, gotuje i kłamie, serwuje i oszukuje, ale też obnaża się i otwiera. Jej głód, trzymany w ryzach poza enklawą, na szczycie góry wybucha ze zdwojoną siłą. Tutaj można go zaspokoić. Tutaj można jeść do woli. Ale każdy kęs, czy to soczystego owocu, czy pożądanego ciała, ma cenę, na którą nie stać niemal nikogo.
C Pam Zhang, Amerykanka chińskiego pochodzenia, to jeden z najciekawszych i najbardziej lirycznych głosów młodego pokolenia. Jej debiut, Ile z gór tych złota, znalazł się na longliście do Nagrody Bookera w 2020 roku.
Kraina mleka i miodu to druga powieść autorki, w której z mistrzowską precyzją najpierw tnie ostrym językiem, by następnie rozpieścić podniebienie poetycką frazą. Książka wprost ocieka smakami, drażniąc przy tym język i podniebienie. Bywa ciężkostrawna (tylko w kwestii trudnych tematów) i rozpływająca się w ustach (w formie i w pikantnych wątkach).