migracja

Pomiar dokładnej liczby ludności pozostaje dużym wyzwaniem. W erze migracji wymaga to nowych narzędzi i definicji

Dokładne i porównywalne dane na temat ludności są niezbędne m.in. do celów statystycznych i administracyjnych. Dlatego rośnie zapotrzebowanie na statystyki z zakresu demografii, migracji, starzenia się społeczeństwa oraz dane regionalne i lokalne. Państwa Unii Europejskiej odchodzą od „tradycyjnego” spisu przeprowadzanego co 10 lat w kierunku wykorzystania danych ze źródeł administracyjnych. Przyszłością jest wykorzystanie w pomiarze danych z mediów społecznościowych czy sieci komórkowych.

Według danych GUS liczba ludności Polski na koniec 2024 roku wyniosła 37,49 mln, co oznacza spadek o ok. 147 tys. osób w porównaniu z rokiem wcześniejszym. W pierwszej połowie 2025 roku populacja zmniejszyła się do 37,40 mln – to ubytek rzeczywisty o 0,23 proc., czyli 23 osoby na każde 10 tys. mieszkańców. Jednocześnie rośnie udział osób w wieku poprodukcyjnym, który na koniec 2024 roku przekroczył 8,9 mln, stanowiąc już niemal 24 proc. społeczeństwa.

Dotychczas w badaniach GUS stosował dwie różne definicje: krajową, obejmującą również osoby wyjeżdżające z kraju niezależnie od długości ich pobytu za granicą, oraz rezydującą (międzynarodową) – uznającą za ludność osoby przebywające w Polsce przez co najmniej 12 miesięcy

– Różnica pomiędzy jednym i drugim pomiarem była kolosalna, bo wynosiła ponad milion osób. Dlatego bardzo się cieszę, że nowa regulacja Eurostatu, nazywana w skrócie ESOP, dotycząca pomiaru ludności we wszystkich krajach Unii Europejskiej, będzie wprowadzała uporządkowanie i pomiar ten będzie w tej chwili według ludności rezydującej. Jest on bliższy rzeczywistości. Szacunki GUS-u wskazują, że jest nas w Polsce około 36,75 mln – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria prof. dr hab. Elżbieta Gołata z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.

Nowe regulacje Eurostatu ESOP (European Statistics on Population) mają wprowadzić jednolite standardy gromadzenia i raportowania danych o liczbie ludności we wszystkich państwach członkowskich UE. Celem jest zapewnienie porównywalności danych między krajami oraz wyeliminowanie różnic wynikających z odmiennych metodologii krajowych.

Podstawą pomiaru w systemie ESOP jest definicja ludności rezydującej – obejmuje ona wyłącznie osoby, które faktycznie mieszkają na terytorium danego kraju przez okres co najmniej 12 kolejnych miesięcy, niezależnie od obywatelstwa. W praktyce oznacza to, że do populacji Polski wliczani będą m.in. cudzoziemcy pracujący i żyjący w kraju dłużej niż rok, a jednocześnie wyłączane będą osoby z polskim obywatelstwem, które przebywają na stałe za granicą. Ujednolicenie definicji i stosowanie tej samej metodologii pozwoli uzyskać dane bliższe rzeczywistości, ograniczyć błędy wynikające z niedoszacowania lub przeszacowania liczby mieszkańców oraz lepiej odwzorować faktyczne procesy migracyjne

Jak jednak zauważa ekspertka, niezależnie od podstawy pomiaru jednym z największych wyzwań w demografii pozostaje rosnąca mobilność.

– Jesteśmy coraz bardziej ruchliwi. Przez lata migracje zagraniczne były czynnikiem dominującym, a od połowy ubiegłej dekady nasiliły się również imigracje. W tej chwili Polska jest państwem, do którego zarówno przyjeżdżają, jak i z którego wyjeżdżają ludzie. Ale mamy także bardzo silną mobilność wewnętrzną, ludzie się przemieszczają pomiędzy różnymi miejscowościami, pomiędzy miastami. To dojazdy do pracy, dojazdy do szkół, w związku z ochroną zdrowia, coraz silniejsza jest turystyka. To bardzo ważne dla władz miasta, regionu, administracji samorządowej, dlatego że od liczby mieszkańców zależy wysokość subwencji – tłumaczy prof. Elżbieta Gołata.

Fundacja Batorego w opracowaniu „Czy wiemy, ile nas jest?” wskazuje, że z perspektywy funkcjonowania samorządów oraz instytucji i władz państwowych dostęp do danych o rzeczywistej liczbie mieszkańców jest szczególnie ważny. Od liczby ludności zamieszkującej wybrane terytorium zależy wiele decyzji, które mają wpływ na codzienne życie mieszkańców. Na podstawie tych danych wylicza się m.in. wysokość subwencji oświatowej dla konkretnego samorządu czy liczbę miejsc w przedszkolach, jaką trzeba zapewnić. Na tej podstawie podejmuje się również decyzje dotyczące planowanych inwestycji, polityk miejskich czy wreszcie ustala się kształt okręgów wyborczych.

– Od liczby mieszkańców, która zostanie oszacowana, zależy także to, w jaki sposób będziemy opracowywać strategię rozwoju, ile nas będzie w przyszłości, gdzie powinny być zlokalizowane szkoły, gdzie przedszkola, gdzie centra handlowe. Są to więc decyzje, które wymagają informacji na temat liczby ludności. Do przemieszczenia się i mobilności potrzebna jest infrastruktura transportowa: koleje, drogi, więc wszystko, co się wiąże z naszym codziennym życiem, ma tutaj kolosalne znaczenie – mówi przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.

– Demografowie chcą wiedzieć, ile jest osób w określonym wieku, określonej płci, bo do tych osób chcą przypisywać zdarzenia: ile kobiet urodziło dziecko, ile osób zmarło, kto to jest, czy to są kobiety, czy to są mężczyźni, w jakim wieku, ile osób wyjechało na stałe, a ile osób wyjechało czasowo. Mobilność ludności związana z przemieszczeniem się poszczególnych osób, z przebywaniem okresowo w różnych miejscach jest dla nas podstawowym problemem, który musimy uwzględniać, bo chcemy dokładnie to zmierzyć – wskazuje prof. dr hab. Irena Kotowska, członkini Rządowej Rady Ludnościowej.

W zależności od tego, kto z tych pomiarów korzysta i do czego są mu potrzebne, kluczowe są inne dane.

– Ja mam perspektywę demografa i chcę wiedzieć, ile jest osób na danym terytorium o określonych cechach demograficznych, bo ja potrzebuję tej informacji, żeby powiedzieć, czy mamy wysoką umieralność, czy mamy niską płodność. Natomiast inni użytkownicy tej samej informacji zwracają uwagę na coś innego. Przedstawiciele samorządów chcą wiedzieć, ile osób przebywa w Warszawie nocą, a ile dziennie, bo korzystają z transportu samochodowego, z różnych usług. Czyli perspektywa użytkownika jest bardzo ważna dla tego, jak ustalać ten pomiar i kogo zaliczać do liczby ludności na danym terytorium w danym momencie – wskazuje prof. Irena Kotowska.

GUS w komunikacie dotyczącym kwestii liczenia ludności podaje, że presja na dostępność wysokiej jakości statystyk demograficznych rośnie obecnie przede wszystkim w związku ze wzrastającą mobilnością ludności związaną z przemianami kulturowymi, częstszymi zmianami miejsca zamieszkania, dojazdami do pracy i szkół oraz oderwaniem miejsca pracy i nauki od miejsca zamieszkania uwarunkowanym upowszechnianiem się modelu pracy i edukacji zdalnej, ale także z dynamiką procesów ludnościowych związanych z rosnącą migracją ludności. Dlatego w obecnych modelach estymacji coraz częściej korzysta się z alternatywnych źródeł danych, np. z sieci komórkowych, mediów społecznościowych czy danych z systemów energetycznych i wodociągowych.

– GUS jest odpowiedzialny za coraz lepszy, coraz dokładniejszy pomiar ludności, którą możemy wykorzystywać do szacunków demograficznych. Nie wystarczą dane z badań zwanych spisami ludnościowymi czy dane o zdarzeniach, których ludność doświadcza w różnych okresach, musimy także sięgać po różne źródła informacji. Ważnym źródłem są rejestry administracyjne, z tym że są one różnej jakości, o różnym zakresie danych. Wykorzystanie tego do uzupełnienia informacji, by policzyć, ilu nas jest, wymaga współpracy z właścicielami, gestorami tych rejestrów, ale także zrozumienia, że to jest bardzo ważna informacja do produkowania statystyki publicznej – podkreśla członkini Rządowej Rady Ludnościowej.

 

Źródło: Newseria