Grafika przedstawiająca miniatury ludzi na tle kontynentów.

EKG 2024: luka demograficzna największym zagrożeniem dla finansów publicznych i gospodarki

  Sytuacja demograficzna w Polsce powoduje lukę populacyjną na rynku pracy, co bardzo negatywnie wpłynie na finanse publiczne i gospodarkę – ocenili eksperci podczas XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Wskazali, że sytuację mogą uratować inwestycje w innowacje poprawiające produktywność, dłuższa aktywność zawodowa i imigranci.

W panelu dyskusyjnym o wpływie demografii na finanse publiczne, system ubezpieczeń społecznych i gospodarkę prof. Grażyna Trzpiot, kierownik Katedry Demografii i Statystyki Ekonomicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach wskazała, że średnia długość życia Polaków w ostatnim półwieczu wzrosła o 20 lat. W jej opinii przy malejącej liczbie urodzeń odwraca się nam piramida demograficzna, bo wskaźnik dzietności w Polsce choć się nieco poprawił, nadal jest niski – wynosi 1,4, tymczasem do zastępowalności pokoleń potrzeba jest 2,1.

W Europie tylko Francja ociera się o niego z wynikiem 1.8” – podała prof. Trzpiot.

Zwróciła uwagę, że nastąpił koniec dywidendy demograficznej, która polegała na tym, że relacja populacji w wieku produkcyjnym do populacji nieprodukcyjnej rosła. Teraz jest ona ujemna, co wywoła negatywną presję na tempo rozwoju gospodarczego. Według prof. Trzpiot w Polsce rodzi się nowe zjawisko tzw. dywidendy długowieczności.

Jak wskazał Dominik Rozkrut, prezes Głównego Urzędu Statystycznego, depopulacja szczególnie widoczna jest na wschodnich terenach kraju, przy granicy z Białorusią. Dostrzegalne jest też podwójne zjawisko starzenia, czyli szybki przyrost liczby osób w wieku 80 plus.

Coraz mniej mamy rodzin, małżeństw, z drugiej strony rośnie liczba małżeństw bez dzieci” – powiedział. Dodał, że zgodnie z szacunkami w 2060 roku Polaków będzie najwyżej 32 miliony.

Paweł Jaroszek, członek zarządu Zakład Ubezpieczeń Społecznych, zaznaczył, że system emerytalny w Polsce, który jest systemem zdefiniowanej składki, czyli opiera się na regule, „ile włożyłeś, tyle dostaniesz”, obroni się przed złymi skutkami demograficznymi, biorąc pod uwagę rachunek aktuarialny (ubezpieczeniowy).

„Ale biorąc pod uwagę drugi komponent społeczny i ingerencje ustawodawcy, fundusz ubezpieczeń społecznych (FUS) zarządzany przez ZUS jest tak skonstruowany, że historycznie był deficytowy i będzie deficytowy do roku 2080, jednak ten deficyt realnie będzie spadał” – powiedział.

Jaroszek zwrócił uwagę, że w ciągu najbliższych kilku lat wzrośnie deficyt FUS w relacji do PKB z punktu widzenia aktuarialnego, potem zacznie spadać z maksymalnego 2,7 proc. do poziomu 0,7 proc.

Ekspert dodał, że zupełnie inną kwestią będzie siła nabywcza przyszłych świadczeń emerytalnych z uzbieranych składek, choć one będą wartościowo rosły, to subiektywne odczucie świadczeniobiorców będzie takie, że spada ich zamożność.

Można to porównać do sytuacji, że w oczach świata jesteśmy dość zamożnym społeczeństwem, ale we własnych oczach wciąż nam sporo brakuje do zamożniejszych sąsiadów z Zachodu, do których chcemy się porównywać” – wyjaśnił.

Według Roberta Zapotocznego, prezesa spółki PFR Portal PPK (ustawowego operatora portalu informacyjnego MojePPK.pl), rośnie znaczenie dodatkowego oszczędzania m.in. na przyszłą emeryturę. Wyjaśnił jednocześnie, że Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK) nie są odpowiedzią na niż demograficzny, ale pewną możliwością gromadzenia oszczędności na przyszłą emeryturę, i nie tylko.

Prof. Paweł Wojciechowski, przewodniczący Rady Programowej Instytutu Finansów Publicznych i były minister finansów, zwrócił uwagę na „kolosalny” wpływ demografii na sytuację finansów publicznych.

Starzejące się społeczeństwo, którym się stajemy, jest jednym z największych zagrożeń dla stabilności finansów publicznych. Według raportu OECD do roku 2050 nasz dług w relacji do PKB ma wzrosnąć nawet do 140 proc.” – podał.

Uzupełnił, że już dziś wiadomo, że w 2026 roku nasz dług publiczny dotknie granicy 60 proc. PKB.

Jak wyjaśnił prof. Wojciechowski, pozytywne dla naszej gospodarki jest to, że jesteśmy krajem imigracyjnym.

Już dziś ponad 1 milion Ukraińców pracuje w Polsce, płacąc składki do ZUS. Ich kontrybucja do ZUS sięga 5,5 proc., a wypłaty nie przekraczają 0,25 proc. pobieranych świadczeń, więc to saldo jest bardzo dodatnie” – zaznaczył.

Zdaniem Wojciechowskiego te korzyści będą jeszcze większe, jeśli migracja krótkoterminowa zmieni się w długi pobyt w naszym kraju.

Już dziś rząd pracuje nad pierwszą w wolnej Polsce strategią imigracyjną, która ma posłużyć wypełnieniu luki populacyjnej na rynku pracy, która jest największym zagrożeniem dla gospodarki w długim terminie” – zaznaczył ekspert.

Jak podkreślił, obok deficytu populacji, polska gospodarka cierpi też na lukę w produktywności, która jest efektem braku inwestycji w wysokie technologie.

Jeśli chcemy zasypać te luki podaży pracy, to w jednej trzeciej możemy ją wypełnić inwestycjami w innowacje, które zwiększą nam produktywność tego zasobu pracy, który będziemy mieli w gospodarce. Kolejny element to rozwiązania strukturalne wydłużające aktywność na rynku pracy. Ostatnia trzecia cześć – to przemyślana i oparta na integracji polityka migracyjna” – podkreślił ekspert.

Prof. Wojciechowski dodał również, że automatyzacja i sztuczna inteligencja oczywiście spowodują, że cześć zawodów zniknie, ale powstaną nowe.

Jak zauważył prezes Rozkrut, polscy przedsiębiorcy chcą inwestować w nowe technologie, ale to jest kosztowne i obarczone dużym ryzykiem, dlatego potrzebne jest wsparcie publiczne w finansowaniu badań. Zauważył, że Polsce nakłady na innowacje urosły z 0,5 do 1,5 proc. PKB, a powinno to być co najmniej 3,5 proc. Dla porównania najbardziej innowacyjne kraje, jak np. Korea Południowa przeznacza na innowacje ponad 5 proc. swojego PKB.

 

 Źródło informacji: PAP MediaRoom